Tak się trochę pokręcić, w okolicach drugiej strefy. Przesilenie jesienne, z każdym tygodniem słońce zachodzi 15 minut wcześniej, przy obecnych temperaturach i trybie pracy zostaje właściwie trening stacjonarny lub weekend.
Po robocie na okolice, gdzie jakieś ładniejsze wsie. Takie nic, całkiem przyjemnie, aczkolwiek noga się dzisiaj kręciła średnio i nie mogłem na zawołanie odpalić rakiety jak zazwyczaj.
To miało być małe co nieco po robocie, ale dramaturgia sięgnęła zenitu kiedy na półmetku temperatura zaczęła gwałtownie spadać... Musiałem dołożyć do pieca by nie zmarznąć a i ciemno się zaczęło robić. Dawno nie jeździłem po robocie, a nigdy za inteligenta się nie miałem, więc nie przewidziałem że dni są coraz krótsze.
Wokół Pasma Oblęgorskiego, nieco luźniejszą nogą i w miarę przyjemnie, choć zimnawo, na granicy komfortu w krótkich ciuchach. Jutro zdecydowanie dzień przerwy a potem się zobaczy.
Noga dzisiaj podawała jak żyleta, dość płynnie się jechało stąd wyszła bardzo wysoka jak na miasto średnia prędkość. Jak wyjeżdżałem było mi trochę zimno, ale po paru km krążenie zaczęło robić swoje i czułem jakbym jechał w polarze. Ogółem bardzo sympatycznie.
Spróbowałem dzisiaj pocisnąć innymi ulicami, wyszła traska z kilometr dłuższa, ale wydaje mi się że płynniej już przez to miasto się nie da jechać, więc póki co będę śmigał do/z roboty tak jak dziś. Ogółem najprzyjemniej z ostatniego tryptyku... Do tego 30 stopni, dla mnie idealnie ;}
Trochę inaczej niż wczoraj ale niemniej nerwowo. Jutro jeszcze obadam inne opcje przejazdu przez centrum i takim algorytmem mrówkowym znajdę najlepszą ;} Mimo wszystko myślę że dzisiaj jechało się luźniej i przyjemniej.
Pierwszy raz w karierze kolarskiej i zawodowej pojechałem rowerem do roboty. Czara goryczy przelała się kiedy busiarze zaczęli sobie jeździć jak się im podoba - a to se wyjadą 15 minut wcześniej, a to 15 minut później... Do tego z dworca muszę pół godziny zapitalać z buta, dlatego musiałem chociaż raz przed zimą spróbować pojechać rowerem.
Ogółem spoko, choć muszę obadać jakieś inne trasy bo jedne dziurawe, jedne zakorkowane. Co ciekawe oprócz oszczędności kasy wychodzi mi po 10 minut oszczędności czasu w jedną stronę... Jak do tego doliczyć to że po robocie nie muszę jechać na trening to wychodzi ponad godzina oszczędności ;}
Głowa mówiła by jechać na wschód skąd wiało, ale serce ciągnęło mnie na Dobrzeszów i okolice za którymi się stęskniłem. Słonecznie, dość ciepło, ładne okolice, sporo życia na wsiach, trening wrzucam do worka 'bardzo udane'.
God dammit 10 dni bez kręcenia - a to pogoda, a to zmęczenie po robocie, prawie zapomniałem o tym rowerze... Dzisiaj na Nidę, niedaleko, ale byłem tam tylko raz ze względu na asfalt. Okazało się że już leży tam świeża droga więc luzik. Pod koniec w okolicach Nowin / Jaworzni mijałem jakiś wyścig MTB, trzeba było ze 400 m przejść boczkiem żeby nie przeszkadzać :P
Jestem Damian, na rowerze znany jako Damiano Pantani. Urodzony w Kielcach w 1991 roku, szosowiec ze źródłami w kolarstwie górskim.
KOLARSKI OPĘTANIEC
MIŁOŚNIK ASTRONOMII
KONSERWATYWNY LIBERTARIANIN
Z zawodu programista aplikacji internetowych. Z końcem 2018 odstawiłem bloga, dlatego udostępniłem kod szablonu na forum. Jeśli nie ten, to być może zainteresuje Cię stary szablon. Walić śmiało w razie uwag, moje dane kontaktowe znajdują się na dole.