Pojechałem katować górki między Łopusznem a Gnieździskami, w przeciwną stronę niż za pierwszym razem. Podjazdy przyzwoicie, tylko 2 nie bardzo wyszły bo za miękko zacząłem więc od razu odpadłem. Cała reszta bardzo zadowalająco. Pogoda nie jest zbyt wyjściowa, ale popadało tylko chwilkę, poza tym o dziwo bardzo przyzwoite warunki na rower.
Miałem nie jechać dzisiaj w ogóle bo projekt muszę robić na studia, ale tak mi dobrze poszło dzisiaj, że w nagrodę się pyknąłem :D Nie wiedziałem że jestem takim dobrym projektantem mikroprocesorów xD
Najbliższa pogoda nie rozpieści nas, więc poleciałem nabić parę metrów. Przy okazji przypomniałem sobie jak świetnie jeździ się w ciemnościach ;) Na początku zupełnie lajtowo, gdzieś od połowy dopiero zacząłem młynek, ale za to chyba najlepszy w moim życiu ;) A byłoby jeszcze szybciej gdybym nie musiał zatrzymać się 3 razy.
Wcześnie wyjechałem jak na mnie, ale chcę mieć wolne popołudnie bo trzeba się szykować na poprawki we wrześniu :D
Zwiedziłem drogę między Gnieździskami a Łopusznem i będę tam często wracał. Przez 8 kilo można się było doliczyć 9-ciu podjazdów i zjazdów dokładnie takich jakich lubię. Zero wypłaszczeń, górki są nie za ostre i nie łagodne, gładki asfalt, cud miód ;]
Ogólnie dzisiejsza jazda wydawała mi się nadzwyczaj króciutka, jak gdyby 20-to minutowa :D
Kolejny tegoroczny target zaliczony - zwiedzić jedną pętlą 10 miejscowości gminnych i pstryknąć fotkę w każdej z nich. Po kolei jechałem przez: Piekoszów, Strawczyn, Smyków, Mniów, Miedzianą Górę, Zagnańsk, Masłów, Kielce, Sitkówkę-Nowiny i Chęciny.
Przed wyjazdem skorzystałem z moich możliwości i umiejętności, i napisałem program który mi wyznaczył najkrótszą trasę między 10ma gminami wśród 15tu wcześniej wybranych :] I tą trasą właśnie pocisnąłem.
Już na Piekoszowie nie mogłem się wpiąć jednym butem - myślałem że całkiem zjechałem blok, ale na szczęście chodziło tylko o niedokręconą śrubkę w pedale. Śrubokrętu nie noszę ze sobą więc podbiłem do drogowca, wkręciłem tą śrubkę i poleciałem dalej. "Sama się wykręciła to czemu się franca sama nie wkręci" - słowa tego typka kiedy poprosiłem go o śrubokręt xD Od Smykowa aż do Miedzianej wiatr czołowy i nic poza nim. Nie było żadnego tła na fotkę więc pyknąłem pod znakami.
Dawno nie byłem na Tumlinie a jest czego żałować bo jest tam fajny teren na treningi - ze 3 strome nawet długie podjazdy i zjazdy. W sumie pełno jest takich górek w okolicy Miedzianej. Ogólnie bardzo dobrze się jechało, lubię jeździć przez teren zabudowany bo się coś zawsze dzieje, nie ma takiej monotonii jak w lesie czy na polu. Prądu mi nie odcięło dzisiaj, ale głodniałem co 30 kilo więc dobrze że sobie narobiłem kanapek bo bym chyba nie przeżył tego dystansu xD
P.s. 1: Na razie robię dużo fotek bo jest to mój pierwszy szosowy sezon i dopiero poznaję tereny nieosiągalne dla mnie w poprzednich latach. W kolejnym sezonie będę mógł się skupić na jeździe a nie na fotkach także będzie ich mniej, za to kilosów pewnie będzie więcej ;))
P.s. 2: Trasa na mapce wygląda trochę jak ptaszek w locie :P
Poziom mojej nudy był większy od siły wiatru więc musiałem gdzieś polecieć. Po powrocie ledwie się przebrałem i już mnie dziadki posyłają na CPNa po stały towar :D No to nabiłem jeszcze 3 kilo.
Tak sobie na wieczór, żeby nie zapomnieć jak się jeździ na rowerze ;) Na ostatnim podjeździe siadł mi na kole przeciążony skuter (dwie osoby + ciężkie siaty) I tak ciągnąc ich przez kilosa skręciłem do domu, a oni pojechali dalej. Zaśmiałem się wtedy że wyprowadziłem ich na finisz :D No klękajcie Pro Teamy
Tak na marginesie nie pamiętam kiedy ostatnio narzekałem na ból w kolanach ;) Bike fit czyni cuda.
Rano na Kielce i do domu, za godzinkę na Sielpię Wielką. Nie ma co nawet rozdzielać tych wpisów. Rano chciałem tylko pojechać do Piekoszowa, ale nie załatwiłem czego chciałem więc szybka decyzja - jadę do Kielc. Podbiłem na moment do mechanika, potem kupiłem dętkę i nowe gimbusy.
Chciałem zobaczyć tą Sielpię, ale byłem dość padnięty po tych Kielcach, no to postanowiłem pocisnąć na Miedzierzę, i tam zadecydować czy wracać, czy jechać 20 kilo dłuższą trasą wg. starego planu. Czułem się bardzo dobrze więc kupiłem bułę, zasiliłem się w cieniu pod drzewkiem i pocisnąłem dalej.
Sama Sielpia zrobiła na mnie wrażenie, spodziewałem się tam zwykłego zalewu, a się okazało że jest tam coś w rodzaju kurortu nadmorskiego ;) Naprawdę ładnie, pewnie tam jeszcze będę, nawet jeśli nie rowerem, to samochodem ze znajomymi czy rodziną.
Powrót przez Radoszyce i Łopuszno - w sumie nudny kawał drogi, ale napotkałem kilka miejscowości których nazwy tak mnie rozmyśliły że w zasadzie nie wiem kiedy ale dojechałem do tego Łopuszna :D Np. miejscowość
Radoska, kto mi powie - byłem na RadoskIEJ, czy na RadoskACH ?? I z tym nierozwiązanym do tej pory dylematem jechałem przez 10 km aż do miejscowości Czałczyn. Wg. mnie nie ma gorszej nazwy więc zacząłem wymyślać własne które w każdym wypadku brzmiałyby dużo lepiej, choćby "Treki Wielkie", "Fullcarbonów", "Kampaniolów" czy "Damian To Najlepszy Kolarz Na Świecie"...
Wiem, jestem chory.
Koło 8 kilo przed domem odcięło mi prąda mimo że dość solidnie zjadłem przed wyjazdem. Ale to dla mnie korzystna sprawa bo dzięki temu systematycznie spalam to co niepotrzebne w moim ciele - pierwszy raz od chyba 3ch lat zszedłem poniżej 70kg ;) Jeszcze ze 2kg będzie mnie mniej i będzie cudnie.
Kurczę no szkoda że dzisiaj tak krótko bo pogoda jest wymarzona... miałem przestój do późnego popołudnia o jedną głupią śrubkę xD Na szczęście jutro ma być powtórka pogody to się pyknie jakąś stówę.
No i druga rzecz która mnie dziś delikatnie zdruzgotała jest taka że xD zapomniałem do kamerki włożyć kartę pamięci... A tyle rzeczy się działo przede mną na drodze i chciałbym je po prostu mieć. Cóż... kolejne doświadczenie do kolekcji, od teraz na pewno nie zapomnę o tej karcie x)
Niestety słońce i wiatr zmuszają do wieczorowej jazdy, a wtedy czasu na rower dużo nie ma, dlatego ostatnio kręcę krócej. Dzisiaj w zasadzie tylko sprawdzałem hamulce bo docisnąłem szczęki. Przy okazji przetestowałem jak się sprawdza kamerka wieczorową porą.
Pojechałem zrobić 3 pętelki wokół g. Miedzianki. Nie tylko by pokręcić w dość technicznym terenie, ale przede wszystkim przetestować przybyłą mi dzisiaj kamerkę :D Generalnie mógłbym na nią ponarzekać, ale za tą cenę jak na pierwszy raz może być - w zasadzie nie podoba mi się tylko 'szerokość' rejestracji, w sensie cały czas nagrywa jak gdyby na zoomie. GoPro to to nie jest, mimo to ważne że w ogóle ją mam, przyda się w - odpukać - nagłych przypadkach.
Jestem Damian, na rowerze znany jako Damiano Pantani. Urodzony w Kielcach w 1991 roku, szosowiec ze źródłami w kolarstwie górskim.
KOLARSKI OPĘTANIEC
MIŁOŚNIK ASTRONOMII
KONSERWATYWNY LIBERTARIANIN
Z zawodu programista aplikacji internetowych. Z końcem 2018 odstawiłem bloga, dlatego udostępniłem kod szablonu na forum. Jeśli nie ten, to być może zainteresuje Cię stary szablon. Walić śmiało w razie uwag, moje dane kontaktowe znajdują się na dole.