Krótka pętla po dłuższej przerwie, by rozruszać nogi. Rower już całkowicie ustawiony, kolana zregenerowane - cała tubka maści poszła w ciągu 3-ch dni :D Także mogę skupić się już tylko na jeździe :P
Znalazłem lepsze ustawienie bloków i pojechałem je wypróbować. Wszystko jest już ustawione perfekt, nie zostaje mi nic innego jak wykurować zjechane kolana, odpocząć i ciskać sety.
Dawno nie robiłem Raszówki to tam pocisnąłem. Najpierw jakieś dziwnie przeszkadzające boczne wiatry, z powrotem to już tajfun w czoło, dlatego dzisiejsza jazda była po prostu walką o przetrwanie, o czym świadczy średnia prędkość... Dawno nie używałem na drodze takiej łaciny jak dzisiaj :D
Sam podjazd jakoś ciężko, pierwszy raz pokonywałem go na najlżejszym przełożeniu... Za to na zjeździe mi powiało w plecy, depnąłem troszkę mocniej i wycisnąłem 76 km/h, drugi raz w roku ponad 7 dych, a tylko 3 km/h mniej od rekordu.
Normalnie jest to najszczęśliwszy dzień życia mego :D Pojechałem przetestować kolejne ustawienie siodła i jest kosmos - zero czucia w kolanach i plecach. Do tego przyszły mi nowe buty które są 2 cm mniejsze i pasują perfekt, prawdopodobnie to właśnie nim zawdzięczam wykasowanie bólu.
No świetnie się dzisiaj kręciło, czułem moc pod nogą, mimo wiatru udało się uzyskać sporą średnią prędkość i wysoki puls, taki jaki lubię. Jutro ma być wietrznie ale postaram się o jakąś stówkę żeby rozwiać wszelkie wątpliwości :D
No cóż, pochwalę się może nowym butem bo to nie byle szmaciaki:
Ustawiłem rower nieco inaczej i poleciałem zobaczyć jak się jedzie... No a jechało się tragicznie, pod koniec trasy trochę jeszcze zmieniłem ustawienie siodła i się jakoś kręciło. To siodło było dużo za nisko przez co nie mogłem w pełni wyprostować nogi, stąd - mimo że starałem się jak mogłem - słabe tętno średnie, słaba prędkość średnia, i pieczenie w kolanach.
EDIT: poprawiłem to ustawienie, przejechałem krótką rundę i jest rewelka, perfekt. Jutro jadę na budę rowerem to obadam wszystko dokładniej.
Tylko na wf a więc rozgrzewka i rozjazd :} Wysoki Vmax wynika z tego że na zjeździe schowałem się za tirem. Byłoby jeszcze szybciej ale zabrakło korby i mi skurczybyk uciekł :D Generalnie dzisiaj przyjemna jazda, płynnie, luźno, na plus.
Po obiedzie na szybką 50-tkę, żeby wyrobić na ostatnią 20-tkę dżiro :D
Na Łopusznie się zamyśliłem i pojechałem w złym kierunku, ale skręciłem jakoś w boczne dróżki i wyjechałem tam gdzie chciałem, przy okazji eksplorując 4 km nowych asfaltów. Znalazłem tam bardzo przyjemny podjazd / zjazd, no ale dalej było trochę Paris-Roubaix, fotka niżej:
Takie tam, żeby nie zapomnieć jak się na rowerze jeździ... Nie wiało i nie zanosiło się na deszcz, no to pojechałem. Na słońce też nie było co liczyć, ale co najlepsze - w połowie drogi zastała mnie ulewa, a pod koniec zaczęło świecić...
Jestem Damian, na rowerze znany jako Damiano Pantani. Urodzony w Kielcach w 1991 roku, szosowiec ze źródłami w kolarstwie górskim.
KOLARSKI OPĘTANIEC
MIŁOŚNIK ASTRONOMII
KONSERWATYWNY LIBERTARIANIN
Z zawodu programista aplikacji internetowych. Z końcem 2018 odstawiłem bloga, dlatego udostępniłem kod szablonu na forum. Jeśli nie ten, to być może zainteresuje Cię stary szablon. Walić śmiało w razie uwag, moje dane kontaktowe znajdują się na dole.