Ogólnie trening zayebongo, coraz lepiej mi się jeździ na nowej furce... Na Korczynie podjechało do mnie parę gimbów na góralach, strasznie się wypruwali żeby utrzymać tempo. Nasza konwersacja wyglądała mniej więcej:
-G: (śmichy-chichy)
-D: Łoj bo sie posrasz
-G: Fajny rower
-D: Dzięki, (z bólem) wasze też!
Druga jazda nową furą. Zaczynam się powoli przyzwyczajać choć jeszcze do tego długa droga. Jutro Matki Boski Pinienżny to i trzeba będzie nabyć kilka nowych części.
Było trochę nieścisłości związanych z kupnem, głównie poszło o to że ledwo wyjechałem na chodnik sprawdzić jak działa Di2, no i łańcuch wplątał się w szprychy zrywając hak. Sprzedawca dosłał mi taki sam na swój koszt, wyregulowałem limitery i dopiero dzisiaj miałem pierwszą okazję przetestować furkę.
Frameset + sztyca: Guerciotti SHM50 Eureka, CCC Team Edition, Carbon Napęd: Ultegra Di2 RD-6870 - przełożenia 2/11, przód 50-34, tył 11-28 Koła: Ursus Miura TS-37 CCC Team Edition, Carbon Szytki: Continental Sprinter 25 mm, a na fotkach Vittoria Pave 27 mm Hamulce: jakieś Tektro, ale bardzo solidne Pedały: Shimano Ultegra PD-6800 Mostek: 3T 110mm Stery: Deda H.S.S Kierownica: FSA Wing Pro Compact Siodło: Specialized Riva Łańcuch: Shimano Ultegra HG700 Kosze: Elite Custom Race Waga całości: około 7,2 kg
Pierwsze wrażenia
Frameset
Wyjechałem na pętelki po sąsiednich wsiach byle się nie oddalać od domu za bardzo, tak w razie co. Wyjechałem i OŁ MEN, ale leciutki! Musiałem od nowa nauczyć się trzymać równo kierownicę.
W każdej recenzji którą znalazłem jest wzmianka że rama jest tak sztywna że się nie da wytrzymać a tymczasem nie czuję bardzo wyraźnej różnicy z aluminiowym Trekiem - no ale poczekajmy na gorsze asfalty :}
Zmieniarki
Ogólnie OK, zwłaszcza podoba mi się praca przedniej zmieniarki. Tylną muszę jeszcze podregulować bo zdarzają się 'zwiechy', w sensie bieg nie trafia precyzyjnie, a po kilku chwilach namysłu Di2 samo się reguluje i łańcuch wskakuje na swoje miejsce. Poza tym musi minąć jeszcze kilka stówek zanim przyzwyczaję się do nowych manetek.
Koła i szytki
Te szytki to jakiś obłęd jest - trzymają się drogi jak przyklejone, mogę ciąć zakręty 2 razy szybciej. Jedyna wada to to że czuję mniej powera na zjazdach - to pewnie wina tego że są szerokie. Za to prawdopodobnie one odpowiadają za poprawę wygody i kasowanie sztywności ramy. Nie mam za to takiego komfortu psychicznego bo jak się rozwali 50 km od domu to game over. Koła poza tym że lekkie i dość łatwe w centrowaniu to bez szczególnych cech.
Pozostałe
Hamulce jakieś słabe, skrzypią, chyba mam jakieś klocki nie pod karbon, muszę to sprawdzić. Siodło bez dziury ale szokująco wygodne, kierownica ciut za szeroka, z bardzo niegłębokim gięciem - takim jakim chciałem, aczkolwiek tak jakoś średnio mi się to podoba, trzeba wrócić do głębszego gięcia.
Ogółem czuję więcej powera pod nogą. Na razie jechałem spokojnie - wyszło dość słabe tempo przy sporych pulsach - to dlatego że byłem tak przejęty i zestresowany że w spoczynku przekraczało 130.
Wrażenia po pierwszym 1000 km
Wstęp
Kupiłem ten rower z myślą o lepszym przełożeniu siły, aby jechało się szybciej bez większego nakładu energii. Cel nie został osiągnięty. Rama jest cholernie sztywna, ale aby poczuć różnicę trzeba cisnąć znacznie mocniej, a ja nie wypruwam z siebie flaków, bliżej mi do dystansowca niż czasowca.
Frameset
Musiało minąć kilkaset kilometrów by przekonać się że sztywna rama potrafi zaboleć - głównie w łokciach i siedzeniu, pod tym względem tęsknię do aluminium i kolejny rower zapewne aluminiowy będzie, ewentualnie karbonowy ale typowo górski, lub nawet "endurance", ale na pewno nie do kryteriów ulicznych jak Guerciotti. W moim konkretnym przypadku jedyny plus takiej sztywności ramy to przyspieszenie - wystarczą dwa pełne obroty korbą do uzyskania pełnej prędkości.
Zmieniarki
Drugim celem przy wyborze nowej fury było wypróbowanie elektronicznych zmieniarek. Właściwie jedyna ich przewaga nad mechaniką to łatwość w utrzymaniu - wystarczy podładować baterię i wymyć wózek raz na pół roku. No i może jeszcze to że palce się tak nie męczą. Sama zmiana biegu bez jakichś rewelacji, jest po prostu standardem jakiego oczekiwałem.
Ogólne wrażenia
Po tym incydencie z wyrwaniem haka - a potem w sierpniu jeszcze po podobnej historii zacząłem się bać jeździć na tym rowerze, bo 50 kilo od domu może się stać coś nieplanowanego. Tutaj ogromny minus dla elektroniki, szytek i karbonu - przez nie tracę pewną motywację do dalekich wojaży.
Ogólnie zakup raczej nieudany ale bardzo ważny, bo nauczyłem się że nie warto jest kupować roweru PRO nie będąc, ani nie aspirując do bycia PRO. Zapewne dokręcę nim jeszcze sezon albo dwa i sprzedam go na części a kolejna bryka będzie zdecydowanie bardziej przemyślana, a być może nawet złożona przeze mnie i to wyłącznie z fabrycznie nowych bebechów.
Wróciłem później z roboty, ale pojechałem na małą pętle bo jutro zapewne będzie dzień bezkręceniowy. Być może była to ostatnia jazda na moim poczciwym Treczku, if you know what I mean ;}
50-tka po mocno pagórkowatym terenie, w pełnym wietrze i gorącu - obadać jak tam roboty przy S7 / 763. Na koniec odpadałem bo się ciut przegrzałem i miałem wiatr pod narty. Niemniej ogólnie trening udany, dość 'klimatyczny', na Chęcinach jakiś festyn, tyle ludzi że nie było czym oddychać.
Na górce za zamkiem skręciłem na boczny zjazd - ten główny jest o tyle ciekawy że długi, stromy i kręty, natomiast boczny jedzie się prawie na krechę, przy wąskim asfalcie i wyższej prędkości jest co najmniej tak samo ciekawy.
Ogólnie dzisiaj zajebongo, wybór trasy to był majstersztyk, bo jak jechałem z wiatrem to po otwartych przestrzeniach. Bardzo płynnie - absolutne zero postojów, dość szybko i bardzo przyjemnie. Niżej efekt mojej nudy w robocie lub też pierdolca zimowego.
Ciężko dzisiaj, jakby na zaciągniętym hamulcu. Pod koniec przyszła chmura i zaczęło wiać, niestety nie w tę stronę co trzeba... epicki ból ale wytrwałem. Niemniej najważniejsze że coś się przykręciło.
Wiatr silny i dość niesprawiedliwy bo jak jechałem na wiatr to po otwartych przestrzeniach... To było jak "fuck my life", no ale to jest kolarstwo, musi boleć. Mimo to trening mi uleciał jak pętelka wokół domu.
W końcu mogę ogłosić że nowy szablon bloga już gotowy i widoczny na załączonym obrazku. Zostały drobne szlify, może dam parę wstawek JS, ale ogółem tydzień roboty nie poszedł na marne. Może nie jest to szczyt marzeń, ale za to magia zaczyna się jak zmniejszymy okno przeglądarki, lub w ogóle urządzenia. W każdym razie mam nadzieję że widać rok pracy w zawodzie ;}
Jestem Damian, na rowerze znany jako Damiano Pantani. Urodzony w Kielcach w 1991 roku, szosowiec ze źródłami w kolarstwie górskim.
KOLARSKI OPĘTANIEC
MIŁOŚNIK ASTRONOMII
KONSERWATYWNY LIBERTARIANIN
Z zawodu programista aplikacji internetowych. Z końcem 2018 odstawiłem bloga, dlatego udostępniłem kod szablonu na forum. Jeśli nie ten, to być może zainteresuje Cię stary szablon. Walić śmiało w razie uwag, moje dane kontaktowe znajdują się na dole.