Na wsie przy granicy województw, daaayummm ale tam dziko i sielsko, miejscami ładne widoki. A i asfalty nowe, sama słodycz. Wyglądało to trochę jakby czas zatrzymał się tam 20 lat temu, co 100 merów przypominało mi się coś z dzieciństwa heh
Ruch uliczny beznadziejny, wiatry, same dziury na drogach (aż mi licznik wypadł na zjeździe), kamerka nie chciała odpalić, no i odcięło mi prąd pod koniec
Tyle szczęścia że pośmigałem po dawno nieodwiedzanych terenach, bardzo sympatycznie, choć przez tę chwilę.
Inauguracyjna jazda nową furą, kilka 4-kilometrowych rundek po sąsiednich wsiach byle się nie oddalać za bardzo od domu. Ogólnie rower dużo lepszy od poprzedniego mimo że 2,5 razy tańszy (de facto kupiony po cenie 3 kół). Tylko tyle że muszę sobie załatwić węższą kierownicę, krótszy mostek, i jakieś świeże opony.
W porównaniu do poprzedniego roweru - przede wszystkim rama jest większa (z 54 przeskoczyłem na 56) bo zauważyłem że w starym rowerze mocno podbijam mostek do góry i przodu, więc większa rama jest prostszym wyjściem. Wbrew planom zdecydowałem się jednak zostać przy karbonie.
Koła świadomie wybrałem nie stożkowe i przede wszystkim pod oponę - pierwsze że wiatr nie zdmuchuje mnie już na środek drogi, a drugie to nawet jeśli się zdarzy awaria to można na miejscu ją załatwić i śmigać dalej, a nie bawić się w mechanika (oszczędność czasu i pieniędzy).
Póki co grupa Ultegra mechaniczna (działa zaskakująco płynnie), ale jak sobie załatwię kierownicę i narzędzia do korby to sobie podmienię na Di2 ze starej fury, za bardzo się przyzwyczaiłem, choć na początku używania Di2 nie czułem bardzo różnicy, ale faktycznie, elektronika jest o 2 nieba lepsza.
Co pierwsze mi się rzuciło podczas jazdy to to że jechało się prosto jak po szynach - nie bujało mną na boki - widocznie mechanik krzywo przykleił szytki w starym wraku. Na początku jechałem z mostkiem na plus, ale w drodze zmieniłem na minus i co ciekawe zaczęło jechać się wygodniej. Jedyny żal jaki mam to to że tylna opona była uszkodzona, no i na ostatniej rundce wybuchła dętka, ale to raczej drobiazg, na ten moment rower jest rewelka, myślę że się zaprzyjaźnimy
Tak się fajnie jechało że aż szytka poszła. I to pośrodku pustyni. Już zachwalałem kwiecień, bo rowerowo zapowiadał się udanie w porównaniu do poprzednich sezonów, ale już miałem tak ze 3 razy że jak zachwalam dany miesiąc to kończył się katastrofą. Nie wiem co o tym myśleć.
W każdym razie czara goryczy się przelała i sprzedaję rower - jest zbyt awaryjny i sztywny jak kamień. Przez weekend znajdę coś bezpieczniejszego, aluminiowego, dętkowego, a najchętniej to wróciłbym do starego treczka...
A do domu trafiłem tak że dojechałem do Łopuszna przechylony w stronę kierownicy żeby tyłu nie uciskać, tam telefon do brata i dalej już autem.
Niech mi ktoś mądry powie, dlaczego ja Vuelty nie oglądam !!!!! Może dlatego że tegoroczny Tour mnie skutecznie zniechęcił do oglądania jakichkolwiek wyścigów. A szkoda bo na Vuelcie już mnie tyle dobrego ominęło co przez cały ostatni sezon.
A co do dzisiejszego treningu to bardzo bardzo sympatycznie, wieczorową porą, pod koniec po zachodzie słońca, z towarzyszącym Księżycem - fajnie, nastrojowo. Obadałem dwie boczne drogi, pod Grzymałkowem znalazła się całkiem fajna hopa, ale zdecydowanie trzeba będzie ją obczaić w drugą stronę, bo będzie ładny rozległy widok. Ogółem miodzio dzisiaj, jak zawsze z resztą....
Jestem Damian, na rowerze znany jako Damiano Pantani. Urodzony w Kielcach w 1991 roku, szosowiec ze źródłami w kolarstwie górskim.
KOLARSKI OPĘTANIEC
MIŁOŚNIK ASTRONOMII
KONSERWATYWNY LIBERTARIANIN
Z zawodu programista aplikacji internetowych. Z końcem 2018 odstawiłem bloga, dlatego udostępniłem kod szablonu na forum. Jeśli nie ten, to być może zainteresuje Cię stary szablon. Walić śmiało w razie uwag, moje dane kontaktowe znajdują się na dole.