Takie tam. Na Chęcinach dla odmiany odbiłem na Zelejową i nad 7-ką dalej na Czerwoną Górę. Była tam kiedyś żwirówka ale na szczęście zastałem dzisiaj asfalt, no i zajebongo, od czasu do czasu będę mógł urozmaicić trasy na Chęciny. Niżej fotka ze skoczni o której można poczytać tutaj
Na Grzymałków dość okrężnie żeby wyszła 50-tka. Miała być 70-tka ale miałem dzisiaj trochę na głowie i pogoda była niepewna, na szczęście znalazłem kwant czasu na małe co nieco a może jutro zrobię coś dalszego.
Takie tam. Pojechałem nudniejszą trasą i po prostu odlatywałem myślami, ledwo wyjechałem z domu a tu już końcowy kilometr... Dzisiejsze pulsy to jakaś kpina, nie pamiętam czy i kiedy miałem ostatnio HRmax poniżej 150... Dodam że się nie ociągałem. No cóż cały czas do przodu.
Nie byłem pewien czy w ogóle wyjeżdżać ale to byłby potworny błąd. Z początku mały deszcz i wiatr, ale szczerze to było nawet przyjemne. Miało być znacznie krócej ale dzisiaj noga się kręciła epicko więc zanim zajechałem do domu pokręciłem się jeszcze to tu to tam. Ogólnie 10/10, czyli w porównaniu do wczoraj "git majonez odlot total 360 stopni czujesz to?"
Dzisiaj kompletna katastrofa w nogach, nie wiem co się stało ale jechałem jak na ręcznym. Bez większej przyjemności z jazdy ale zawsze coś. Miałem nadzieję że chociaż trochę popada z tych ciężkich chmur coby się trochę chłodniej zrobiło ale pomżyło minutę i heja.
Za Mniów zedrzeć trochę nowych asfaltów, potem jeszcze pobujać się po bocznych wsiach żeby wyszła 80-tka. Sprawdziłem czy wymienili drogę między Kuźniakami a Dobrzeszowem, bo do tej pory byłem tam tylko raz właśnie z powodu asfaltu, no i na szczęście wymienili. Często jeżdżę po tych okolicach więc będę mógł sobie nieco urozmaicić trasy.
Potem jeszcze w tym samym celu na Olszówkę, ale tam nadal Paris - Roubaix
Ogólnie bardzo sympatyczna dłuższa pętelka, płynnie, tylko jedna przerwa na sprawdzenie co tam na TdF, prądu nie odcięło, więc na duży plus.
W końcówce na dosłownie jednej wsi 3 razy prawie kogoś potrąciłem - raz dziecko wybiegło mi pod koła, musiałem odbić na pobocze, raz gimbusy grały w piłkę na drodze w ogóle się nie patrzyli czy coś jedzie, no i raz żule przechodziły przez drogę ale rozglądały się tylko w jedną stronę
No ale na wsi w której psy dupami szczekają trzeba mieć z tyłu głowy takie scenariusze.
Spokojniejszy rozjazd w nowym starym siodle po wczorajszej katastrofie. Sprawdzałem czy obtarta 'strategiczna część ciała' da radę jutro pojechać coś dłuższego i myślę że będzie OK. Ogólnie dzisiaj bardzo przyjemnie, wręcz relaksacyjnie.
Miało być tak pięknie... Była to dopiero druga jazda w nowym siodle, do którego nie byłem do końca przekonany, no i dzisiaj wyszło szydło z worka. Już po 25 km myślałem że mi dupa odleci, ale najgorsze miało dopiero nadejść...
Katastroficzny asfalt, duży ruch, że nie można było wyjechać na środek gdzie co równiejsza droga, a całości dopełniły tajfuny w twarz
Musiałem się zatrzymywać co 15 kilo bo chyba bym nie dojechał do domu. Jedyny plus tych przerw to to że mogłem strzelić fotę pod kościołem w Grzymałkowie. Ogólnie zero przyjemności z jazdy, ale cieszę się że dało w końcu radę przejechać jakąś 70-tkę.
Tak się przetrzeć po 4 dniach bez kryncenia. Miało być krócej ale jechało się przyjemnie do tego stopnia że dołożyłem parę kilo. Testowałem nowe siodło i nie wiem co myśleć... trochę uciska w kości kulszowe ale krew jakby krąży lepiej. Pojeżdżę jeszcze trochę i zobaczę. Niemniej dzisiaj jazda bardzo spoko.
Jestem Damian, na rowerze znany jako Damiano Pantani. Urodzony w Kielcach w 1991 roku, szosowiec ze źródłami w kolarstwie górskim.
KOLARSKI OPĘTANIEC
MIŁOŚNIK ASTRONOMII
KONSERWATYWNY LIBERTARIANIN
Z zawodu programista aplikacji internetowych. Z końcem 2018 odstawiłem bloga, dlatego udostępniłem kod szablonu na forum. Jeśli nie ten, to być może zainteresuje Cię stary szablon. Walić śmiało w razie uwag, moje dane kontaktowe znajdują się na dole.