Po etapie La Łelta Cyklista A Espania na małe co nieco. Znowu dość szybko, muszę sprawdzić kto mi co dosypuje do herbaty. Pogoda w sam raz, trening udany.
Przed wyjazdem byłem trochę obolały po poniedziałkowym upadku, ale tylko zacząłem kręcić i zrobiło mi się lepiej. Już na samym początku wszedłem w bardzo dobry rytm i udało się bez trudu dowieźć do domu bardzo przyzwoitą średnią prędkość. Cały czas do przodu.
Na 6-tym kilometrze zaliczyłem upadek i szlif przy ok. 35 km/h a więc rekord :} Do tej pory nie mogę zebrać wszystkich myśli, taki to był szok. Do tej pory zaliczyłem ze 3 tarki ale przy nie więcej niż 15 km/h no to kończyło się na brudnej owijce. Dzisiaj walnąłem na lewy obojczyk ale udało się nic nie złamać, dużo gorszy był jednak sam szlif...
Zastanawiałem się czy wracać czy jechać dalej, ale nie cierpiałem jakoś wybitnie to pojechałem dalej. Pomyślałem że dobrze będzie sprawdzić czy dałbym radę jechać po - odpukać - szlifie 80 km od domu... Do tego prawie cały bidon poszedł na obmycie ran, a i tak nie obmyłem nawet połowy. No ale pojechałem, o bólu szybko zapomniałem.
Wyżej fotka na pamiątkę, ale i tak nie widać nic, ani tyłu łokcia, ani kolana, ani uda, ani stopy ani dłoni. Jedne z moich ulubionych spodenek idą do kosza, nowymi rękawiczkami też się długo nie nacieszyłem ... :{
Obejrzałem zapis z kamerki i doszedłem do wniosku że nie wjeżdżałem w zakręt zbyt szybko, ale leżało sporo piachu i wyłożyłem się w momencie lekkiego przyciśnięcia hamulca. Cóż... kolejne doświadczenie do kolekcji. Drugi wniosek jest taki że kolarstwo to taka dziedzina życia w której mimo różnych przygód człowiek chce więcej i więcej.
Myślałem że to będzie nieprzespana noc, ale powoli ból ustępuje, przynajmniej będę miał się czym pochwalić jutro w robocie :P No i będę zupełnie inaczej patrzył na upadki kolarzy na wyścigach, to na pewno.
Trening jak trening. Miałem w planach w sobotę atakować Radom, ale właśnie się dowiedziałem że będzie Air Show, więc będzie taki ścisk na drogach że nie będzie czym oddychać... Z drugiej strony taka szansa zdarza się raz na dwa lata więc będzie trzeba przysiąść i podjąć decyzję.
Dawno nie cisnąłem mocnym tempem, to dziś pojechałem sprawdzić co z tą formą. Na początku nie miałem problemów żeby ciągnąć na 90% swoich możliwości, ale koło półmetka zacząłem wychodzić z rytmu, i wyraźnie zwalniałem. Ogółem spoko, zawsze jakaś odmiana.
Zaliczony kolejny tegoroczny cel, a zarazem zapomniane marzenie za małolata. Góra Siniewska nocą - pod górę prowadziłem rower bo nie chodziło mi o to by pokonać podjazd, tylko żeby zobaczyć jak tam jest w nocy. Z resztą wystarczy że wiozę w tyłku zbędny nadbagaż, do tego wziąłem ciężką lornetkę astronomiczną więc nawet przez myśl mi nie przeszło żeby robić ten podjazd. Zjazd solidarnie bez licznika, robiony na ostrym hamulcu 50 km/h :D
Sama góra nocą robi niesamowite wrażenie, może nie aż takie jak się spodziewałem, ale zdecydowanie będzie co wspominać :} Już sama jazda nocą dostarczyła mi tyle adrenaliny że wydawało mi się jakbym jechał 100 km/h :D Jadąc z powrotem zatrzymałem się w ciemnym miejscu na Padole Strawczyńskim by poobserwować niebo, wyjąłem lornetę ale spojrzałem tylko na Andromedę i pocisnąłem do domu bo - jak to w dole - było mglisto i zimno.
Ogółem dostałem takiego zastrzyku adrenaliny że chyba nie będę spał przez tydzień...
Jechałem okrężnie żeby nabić jak najwięcej bocznych dróżek, bo te w okolicy Chełmiec, Oblęgorka, Strawczyna po prostu mają w sobie coś magnetycznego. Pokręciłbym coś więcej gdyby nie ta dziwna pogoda przed południem.
Mimo 35 stopni trzeba było coś przykręcić bo w najbliższych dniach idzie totalna Afryka. Śmignąłem wokół Pasma Oblęgorskiego, było dość ciekawie i bardzo szybko mi to uleciało - jak wróciłem do domu to tak siadłem i pomyślałem... no przecież dopiero wyjechałem, co ja tu robię :D
Miałem nie jechać, stwierdziłem że takiej afryki nie ma i da się jechać. Wziąłem teraz tydzień wolnego ale rowerowo nie będzie szału... Chyba że temperatura co puści.
Jestem Damian, na rowerze znany jako Damiano Pantani. Urodzony w Kielcach w 1991 roku, szosowiec ze źródłami w kolarstwie górskim.
KOLARSKI OPĘTANIEC
MIŁOŚNIK ASTRONOMII
KONSERWATYWNY LIBERTARIANIN
Z zawodu programista aplikacji internetowych. Z końcem 2018 odstawiłem bloga, dlatego udostępniłem kod szablonu na forum. Jeśli nie ten, to być może zainteresuje Cię stary szablon. Walić śmiało w razie uwag, moje dane kontaktowe znajdują się na dole.