Bardzo luźna 90-tka, mocne drażniące wiatry, na trasie nie działo się wiele - takie to było trochę kręcenie dla kręcenia... Wyszło mi z 11 km nowości, w tym Pielaki, gdzie mieszka znajomy. Powrót przez Borki, zawsze jak tędy jadę to w głowie idzie mi tylko "Borki, a revolution in the kitchen"... ogarnięci będą wiedzieli o co chodzi :P
Jutro prawdopodobnie dzień przerwy ale zobaczymy jak to wyjdzie...
Bardzo długo przeglądałem mapy żeby zdecydować gdzie jechać, w końcu dopadła mnie eureka - podjadę Malmurzyn, tam nie będzie mi nudno oooj nie :D Poza tym dobrze mi ostatnio idą podjazdy więc trzeba było sprawdzić czy aby na pewno.
Drugi raz podjeżdżałem tą górkę z tej strony i wdrapałem się bez porównania łatwiej. Od razu pojechałem na zjazd, a tam to się dopiero działo :D Nie kręciłem w ogóle nogami, pochyliłem się mocno i pękła magiczna 80-tka w prędkości... Nie miałem zamiaru jej dzisiaj ani kiedykolwiek przekraczać, a tu taka niespodzianka, miło :P
Na filmiku wszystko ująłem, polecam obejrzeć :P
Do domu nie pojechałem prosto, tylko takim zygzakiem, żeby nabić parę km. Przyjemnie się jechało więc szkoda było od razu marnować nastrój. Cóż, forma jest, zdrowie dopisuje, czekam aż wiatry ustąpią i spróbuję podjąć się jakiejś 150-tki.
Wietrzna 70-tka, za Małogoszcz, w tereny które rzadko odwiedzam, ale za każdym razem kiedy tam jadę zastanawiam się dlaczego tak mało tędy śmigam... Może dlatego że zawsze, ale to ZAWSZE ZAWSZE jak tam jadę to przeważają wmordewindy i po powrocie nie mam dobrych wspomnień z jazdy :D Dzisiaj na 70 km drogi wiatr pomagał najwyżej przez 10 km, reszta wiatr czołowy lub boczny przeszkadzający.
Dzisiaj nabiłem ze 13 km nowych terenów, ale tak bajecznych że na pewno będę się tam jeszcze wiele razy meldował. Nie wiem czemu ale jakoś mi się kojarzą z dzieciństwem.
Na Czostkowie źle skręciłem (bo jest tam milion krzyżówek) i zamiast na Ludynię pojechałem prosto na Kozłów, ale nie ma czego żałować, odkryłem kawałek naprawdę przyjemnej drogi. I tak miałem jechać na Kozłów, więc wyszło z 5 km skrótu, no to jutro to odrobię ;} Przed Czostkowem odkryłem też szybką serię ostrych zakrętów, ciekawe miejsce na techniczny trening.
Generalnie bardzo szybko mi uleciała ta jazda, jakby pętla wokół domu... A licznik pokazuje 2:22:22 ;}
Lipiec zawitał, na ten miesiąc priorytetem będzie dystans, a prędkość średnia idzie na bok. Dopiero na sierpień planuję pełen zakres treningowy, będą dystanse, czasówki, podjazdówki - wszystko będzie :D
Tak więc dzisiaj spokojna 70-tka. Przez Kielce na Zagnańsk ma długi i przyjemny podjazd 5-7%, pierwszy raz miałem okazję go pokatować ale zapewne będę tu wracał.
W drodze powrotnej na Miedzianej Górze zrobiłem mały skrót, skręciłem w ul. Zagórską, a oczom mym ukazał się obrazek jak z Hitchcocka... Krótki, ale bardzo stromy podjazd - nazwałem go roboczo "ściana płaczu" :D Myślałem że to jest ze 20% góry, z każdym kolejnym metrem który przybliżał mnie do niej rósł taki strach że nie dam rady, no ale nawet nie wiem kiedy a znalazłem się na szczycie a w nagrodę dostałem ładne widoczki :D no i zjazd oczywiście :P Obadałem dokładnie mapy i okazuje się że to jest 250 m podjazdu 12% a więc faktycznie - krótki ostry bydlak, choć sprawiał wrażenie znacznie ostrzejszego.
Dalej do domu to już formalność, wiatr dość mocny ale nie przeszkadzał bardzo.
Miałem na dzisiaj inne plany, ale musiałem na moment podbić do koleżanki na Brynicę, więc nie uniknąłem jazdy na północ... W każdym razie wyszła taka luźna płaska 40-tka, z 6km nowości. Cóż, czaby odpocząć, a najbliższa pogoda będzie temu sprzyjała :}
Wczoraj robiłem teren pagórkowaty z dwoma podjazdami, a dzisiaj płaski z dwoma podjazdami. Nabiłem z 8 km nowych asfaltów, w tym właśnie ten drugi podjazd (może krótszy, mniej sztywny, ale były momenty 10-13%). Generalnie górki wyszły mi dziś bardzo dobrze, jakoś szybko uleciały.
Na wąskich zjazdach co 200 m trzeba się było z czymś wymijać, podczas gdy na poboczach i centralnie na środku drogi były zaparkowane wozy... Potem sporo krzyżówek, tłoczno, no to sobie poćwiczyłem łacinę. No cóż zdarza się.
Miałem nie jechać, ale nudy przekraczały normy europejskie, no to coś wyszedłem pokręcić, mimo że nie miałem na to ochoty. No a jechało się tak przyjemnie że teraz nie bardzo rozumem jak mogło mi się nie chcieć jechać :D
Pierwszy raz robiłem podjazd pod zamkiem na Chęcinach, wyszedł mi naprawdę dobrze, mimo momentów 8% miałem jeszcze 2 przełożenia w zanadrzu. Bardzo mi odpowiada ten podjazd - długi, w sam raz ostry, będę tu wracał.
Dość luźna 80-tka, 23 km nowości. Na Hucisku wyprzedziłem jakiegoś typka na góralu, ale różnica w prędkości była nieznaczna więc siadł mi na koło, no i tak siedział ponad kilometr, jak się nie rozjechaliśmy. Jechało się pod górkę 2% i pod wiatr, ale starałem się ciągnąć dosyć mocno, myślę że dałem mu dobre koło, jestem z siebie dumny :D Ale dobrze się trzymał. Dajcie mu szosę i klękajcie pro-teamy...
Na nowych terenach żwirówki w znacznie lepszym stanie niż asfalt. Okolica była naprawdę przyjemna, jeśli wyleją tam świeże drogi to z chęcią tam jeszcze wpadnę.
Na Wilczkowicach mijałem się z takim dziadziem na szosówie, pięknie ciął, mimo że z wiatrem i z delikatnej górki to i tak szacun.
Generalnie dzisiejszy trening był testem nowego siodła. O ile w starym siodle traciłem czucie w [...] po 20 km, to w nowym zaczynało być niekomfortowo dopiero po 60 km. Komfort komfortem, ale z drugiej strony gość na allegro napisał że siodło waży 200 g, podczas gdy waży 350 g... Dostał już ochrzan, ale na razie niech tam będzie, nie będę robił o to afery. Może po wakacjach spróbuję jakieś inne...
Tak sobie pokręcić... Nie miałem ochoty na więcej km ze względu na wiatr, ale generalnie jechało mi się dzisiaj bardzo przyjemnie, znacznie powyżej średniej pod tym względem hehe.
Dość luźna 70-tka, 15 km nowych, całkiem ładnych terenów, z początku zachowawczo, zaoszczędziłem sporo sił więc końcowe kilosy pociągnąłem mocniej. Przez większość drogi dokuczał mi ból gardła i ciężko się było skupić na jeździe. Mimo wszystko trening całkiem OK.
Jestem Damian, na rowerze znany jako Damiano Pantani. Urodzony w Kielcach w 1991 roku, szosowiec ze źródłami w kolarstwie górskim.
KOLARSKI OPĘTANIEC
MIŁOŚNIK ASTRONOMII
KONSERWATYWNY LIBERTARIANIN
Z zawodu programista aplikacji internetowych. Z końcem 2018 odstawiłem bloga, dlatego udostępniłem kod szablonu na forum. Jeśli nie ten, to być może zainteresuje Cię stary szablon. Walić śmiało w razie uwag, moje dane kontaktowe znajdują się na dole.